XV wiek to czas, gdy relikwie są
niezwykle pożądanym towarem. Wiąże się z nimi prestiż i bogactwo. Dlatego każdy
kościół, każde opactwo, a nawet prywatne osoby pragną posiąść choćby malutki
kawałeczek jakiegoś świętego, choćby skraweczek rzeczy, z którymi się stykał.
Nawet gdyby miało to się wiązać z przestępstwem – kradzieżą, oszustwem, czy
zabójstwem.
Im ważniejszy w hierarchii święty,
tym większa pokusa. A już jeżeli chodzi o kogoś z najbliższej rodziny Jezusa,
to „chcica” osiąga apogeum.
Relikwia nie może leżeć byle gdzie
i w byle czym. Konieczny jest kunsztownie zdobiony, drogocenny relikwiarz,
wykonany przez najlepszego mistrza.
Także szczątki Anny, matki Maryi,
musiały mieć takie godne miejsce spoczynku. Dlatego do pracy nad nim wynajęto
najlepszego toledańskiego złotnika, Chilkiasza Toledano. A to że był Żydem…
I tu zaczyna się historia
zaginionego relikwiarza, relikwii i serii morderstw. Tułaczki Jonasza Toledano
(vel Ramóna Callicó), drugiego syna złotnika. Dzieje jego tajemnic i prób
zachowania tożsamości w Hiszpanii opanowanej przez Inkwizycję i fanatyków
religijnych, na czele których stanęła królowa Izabela Kastylijska ze swoim
mężem, Ferdynandem Aragońskim, wydając w 1492 roku edykt nakazujący Żydom
opuszczenie królestwa.
Kryminał przechodzi w powieść
trochę historyczną, trochę obyczajową, by na powrót stać się kryminałem. Wszystkie
drogi „pytań” prowadzą do Toledo, a winni, jak w bajce, zostają ukarani.
A relikwiarz, cóż, powiem tylko, że
nic w przyrodzie nie ginie:)
·
Noah Gordon, Medicus
z Saragossy, tłum. Barbara Korzon, Wydawnictwo „Książnica”, Katowice 2006
Ciekawe, czy chociaż jedna z tych relikwii, była autentyczna i prawdziwa? Ja jeszcze raz zadam to pytanie, będące retorycznym podziwem: Kiedy Ty to wszystko czytasz?
OdpowiedzUsuńTeż nieraz zastanawiałam się nad autentycznością tych relikwii. Tym bardziej, że zawsze takie rzeczy, które związane są z robieniem pieniędzy przyciągają różnej maści oszustów. Ale pewnie niektóre były prawdziwe...
OdpowiedzUsuńAle które? Drzazga pochodząca z krzyża? Kawałek ciała świętej osoby? Jej, w sumie to sam bym chciał mieć cos takiego. A może bym się bał?
OdpowiedzUsuńNajpewniejsze to chyba były całe ciała. Bo np. takie palce to miały tendencje do zwiększania swojej ilości. A drzazgi z krzyża - to byłoby chyba najłatwiej rozmnożyć. Ale tu jeszcze dochodzi kwestia certyfikatów. Bo jakiś tam palec, to nie był palec z oficjalnie potwierdzającymi autentyczność dokumentami podpisanymi przez kogoś z Rzymu. Co nie zmienia faktu, że to też podrabiano. Tym bardziej, że analfabetyzm wtedy się szerzył nagminnie.
OdpowiedzUsuń