wtorek, 11 września 2012

"Całując Ul", J. Carrol


Nosowska w „Teksańskim” śpiewa: „gdyby chociaż mucha zjawiła się, mogłabym ją złapać, a potem to opisać”, a Jonathan Carrol? „Całuje Ul”. I wszystko jasne. Bo cóż można poradzić na niemoc artystyczną. Poszukać bodźców. A gdy ich nie ma? Pogrzebać w pamięci i wyskrobać z niej jakieś wspomnienie. Najlepiej, gdyby splatało się ono z jakąś mroczną tajemnicą. 

Sam Bayer, główny bohater powieści Carrola, autor poczytnych powieści, przeżywa kryzys twórczy. Wydawca wierci mu dziurę w brzuchu, trzecia żona, z którą jest w trakcie rozwodu, liczy na grubą gotówkę, a on sam zaczyna wpadać w panikę. 

I wtedy przychodzi mu do głowy pomysł, żeby pojechać do swojej rodzinnej miejscowości, Crane’s View, w której nie był od wielu lat. Znajome miejsca i ludzie budzą wspomnienia. Z pamięci wyłania się postać pięknej Pauline Ostrovy, znalezionej przez niego martwej przed trzydziestu laty w rzece. 

Bayer postanawia wyjaśnić tajemnicę jej śmierci, w czym pomaga mu jego wierna wielbicielka, a potem kochanka, Veronica Lake, kobieta pokręcona i nieobliczalna podobnie jak Pauline (zwana przez swojego chłopaka – Ul). 

Śledztwo z dnia na dzień nabiera tempa. Pojawiają się nowe fakty i osoby chętne w nim pomóc, jak przyjaciel Sama sprzed lat, a obecnie policjant, Frannie McCabe, czy ojciec oskarżonego o zabójstwo chłopaka Pauline, wzięty prawnik na emeryturze, Edward Durant.

Wraz z ujawnianiem nowych faktów pojawiają się nowe ofiary. Sytuacja zaczyna robić się gorąca. Bayer zaczyna obawiać się o życie swoje i swojej ukochanej córki, Cassandry. Ale w końcu kończy książkę. I udowadnia, kto naprawdę zabił. A odpowiedź jest naprawdę zaskakująca. 

·         Jonathan Carrol, Całując Ul, tłum. Piotr Taufelmann, Wydawnictwo Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1999



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz