Nosowska w „Teksańskim” śpiewa:
„gdyby chociaż mucha zjawiła się, mogłabym ją złapać, a potem to opisać”, a
Jonathan Carrol? „Całuje Ul”. I wszystko jasne. Bo cóż można poradzić na niemoc
artystyczną. Poszukać bodźców. A gdy ich nie ma? Pogrzebać w pamięci i
wyskrobać z niej jakieś wspomnienie. Najlepiej, gdyby splatało się ono z jakąś
mroczną tajemnicą.
Sam Bayer, główny bohater powieści
Carrola, autor poczytnych powieści, przeżywa kryzys twórczy. Wydawca wierci mu
dziurę w brzuchu, trzecia żona, z którą jest w trakcie rozwodu, liczy na grubą
gotówkę, a on sam zaczyna wpadać w panikę.
I wtedy przychodzi mu do głowy
pomysł, żeby pojechać do swojej rodzinnej miejscowości, Crane’s View, w której
nie był od wielu lat. Znajome miejsca i ludzie budzą wspomnienia. Z pamięci
wyłania się postać pięknej Pauline Ostrovy, znalezionej przez niego martwej
przed trzydziestu laty w rzece.
Bayer postanawia wyjaśnić tajemnicę
jej śmierci, w czym pomaga mu jego wierna wielbicielka, a potem kochanka,
Veronica Lake, kobieta pokręcona i nieobliczalna podobnie jak Pauline (zwana
przez swojego chłopaka – Ul).
Śledztwo z dnia na dzień nabiera
tempa. Pojawiają się nowe fakty i osoby chętne w nim pomóc, jak przyjaciel Sama
sprzed lat, a obecnie policjant, Frannie McCabe, czy ojciec oskarżonego o
zabójstwo chłopaka Pauline, wzięty prawnik na emeryturze, Edward Durant.
Wraz z ujawnianiem nowych faktów pojawiają
się nowe ofiary. Sytuacja zaczyna robić się gorąca. Bayer zaczyna obawiać się o
życie swoje i swojej ukochanej córki, Cassandry. Ale w końcu kończy książkę. I
udowadnia, kto naprawdę zabił. A odpowiedź jest naprawdę zaskakująca.
·
Jonathan
Carrol, Całując Ul, tłum. Piotr
Taufelmann, Wydawnictwo Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1999
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz