Tak, zdziwiłam się… Nie, nie spodziewałam się… że Dorota
Terakowska takim wulkanem energii była. Że i w Piwnicy pod Baranami, i z
ulotkami, i w partii, i w „Krakowskiej”.
Że jako „girlsa”, i Pod Jaszczurami, i tak neurotycznie w jej życiu,
choć i rodzinnie. Że z Barbary Dorotą się stała, i mieszczański jej ród, i że kochała
i koty, i psy.
Ciekawie mi było zajrzeć „za trybunę”. W prywatność nieznaną i
niespodziewaną. Odmienną od twórczości.
Bardzo lubię i cenię książki Terakowskiej, jest jedną z tych
pisarek, których twórczość da się analizować, pełną symboli, magii oraz
głębokich przemyśleń. To nic, że dla dzieci i młodzieży miała być…
Życie jej bujne było i obfite. Niepokorne, przepełnione walką. Z
wiatrakami też. Starczyłoby zapewne na kilka życiorysów. A tu wyszedł jeden.
Pasjonujący.
Bo Dorota Terakowska potrafiła fascynować (nie tylko facetów,
którzy mieli słabość do jej urody, a w szczególności jej zgrabnych nóg;):)).
Potrafiła też mocno wkurzać. Bo charakterek wyrazisty miała już od najmłodszych
lat, zawsze stawiając na swoim (nawet kosztem najbliższych). Ośmieliłabym się
stwierdzić, że mocno egocentryczna była. A trudna na pewno (to już nie moje
mniemanie a fakt).
Jako matka… kontrowersyjna. W przypadku starszej córki,
Katarzyny T. Nowak – nieobecna. Oddała ją bowiem na wychowanie swojej matce. Widywały
się sporadycznie. W przypadku drugiej, Małgorzaty Szumowskiej – już obecna, ale
dość specyficznie rozumiejąca macierzyństwo. Krótko mówiąc, dziewczyny łatwo
nie miały...
Kochały jednak matkę, chociaż trudno im było nieraz ją
zrozumieć. Ten jej ciągły pęd, perfekcjonizm w pracy, dbałość o wygląd, ciągłe
bycie wymagającą dla siebie i innych, autorytarny charakter, ustępujący jedynie
autorytetowi drugiego męża, Macieja Szumowskiego. Człowieka jeszcze bardziej
oderwanego od rzeczywistości niż jego żona, ale wyjątkowo spokojnego i
inteligentnego. Którego kochała bardzo mocno. Z wzajemnością.
Jej rak był zaskoczeniem. Przegrała. Zmarła 4 stycznia 2004. Mąż
1 lutego tego samego roku. Miał pomóc córce w napisaniu biografii o matce… Nie zdążył…
- Katarzyna T. Nowak, Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005
Nie było tak źle;-) Dzięki za recenzję:-)
OdpowiedzUsuńAż tak pewnie nie;)Rygorystyczny podział na synów światłości i synów ciemności (których ci pierwsi powinni wytępić) to kawałek z ortodoksyjnej bajki, która na szczęście krąży w innym kręgu kulturowym. Przynajmniej taką mam nadzieję:)Nie oznacza to jednak, że przez te szarości prześwituje u każdego dużo różu;)A napisanie recenzji z ciekawej książki jest dla mnie zawsze przyjemnością:)
OdpowiedzUsuń