źródło zdjęcia |
Miasteczko rosło. Przybywali do
niego ludzie, których usta zamykano nakazem zachowania tajemnicy. I wciąż nie
było go na mapie.
Ludzie wpadali w paranoję. Wszędzie
były tablice ostrzegające przed szpiegami, przed wrogami, nakazujące ostrożność
i milczenie na tematy zawodowe. Nikt spoza miasteczka nie mógł dowiedzieć się,
że istnieje. Listy do rodziny i przyjaciół były cenzurowane, małżonkowie
męczyli się, kontrolując swoje wypowiedzi. Ale zarobki pracowników były, jak na
czasy wojenne, świetne. Zachęcały one wielu do przybycia w to dzikie miejsce i
życia w tych nadwerężających psychikę warunkach.
Miasteczko nazywało się Oak Ridge.
Prawda o miasteczku „wybuchła”
nagle. Jak projekt, który w nim był przeprowadzany. Projekt, którego nazwa
brzmi znajomo dla wielu - „Manhattan”. Najbardziej morderczy pomysł XX wieku.
W czasie, gdy projekt objęty był
„Top Secret”, tylko prezydent Roosevelt i garstka ludzi (naukowcy, wojskowi
najwyższego szczebla) wiedzieli o tym, czego dotyczy. Pozostali tkwili w
błogiej niewiedzy, pocieszając się jedynie faktem, że pracują dla szybszego
zakończenia wojny. Każdy wykonywał swoją robotę najlepiej, jak potrafił, by
przyczynić się do pokonania wrogów.
W Oak Ridge pracowało też wiele
kobiet. Miały mniej lub bardziej odpowiedzialne stanowiska – w administracji, w
laboratoriach, przy obsłudze maszyn,
przy sprzątaniu itp. Każda miała swoje wąsko zakreślone zadanie, o którym z nikim
nie wolno było rozmawiać. Tajemnica wiązała im usta.
Ale życie toczyło się dalej. Po
pracy można było potańczyć, uprawiać sport, pójść do kina lub na zakupy. Ludzie
zakładali rodziny, flirtowali, zaprzyjaźniali się. Wszystko to sprawiało
wrażenie normalności. Nawet podziały rasowe, wbrew hasłom o równości, zostały
zachowane.
Czarni mieli gorsze warunki
bytowania, małżonkowie byli rozdzielani, dzieci w ogóle nie mogły z nimi
przyjechać, ich zarobki były mniejsze, nie mogli też pracować przy bardziej
odpowiedzialnych zajęciach.
Również kobiety były
dyskryminowane. Dbano, by nie zarabiały tyle samo, co mężczyźni. Nawet na
bardziej odpowiedzialnych stanowiskach, zarabiały mniej. Mimo wszystko jednak,
były to lepsze zarobki niż w innych zakładach pracy.
Życie w Oak Ridge było nietypowe.
Nie dziwi więc, że zainteresowała się nim amerykańska dziennikarka, Denise
Kiernan, która postanowiła opisać je z perspektywy kobiet tam pracujących. Poświęciła kilka lat na rozmowy z byłymi
pracownicami, spisując ich wspomnienia. Owocem jej pracy stała się książka,
która ukazała codzienność mieszkańców Oak Ridge, ich nadzieje i starania, by
jak najszybciej skończyć wojnę, by być użytecznymi dla ojczyzny i walczących na
froncie bliskich, oraz historię powstawania bomby atomowej.
Książka zmusza do refleksji, wzbudzając
niechęć do tak niszczycielskich rozwiązań zbrojeniowych, jakim jest broń
atomowa lub jądrowa. Stawia znak zapytania nad kwestią, czy wolno komukolwiek
ją stosować w imię pokoju i ochrony własnego bezpieczeństwa.
Denise Kiernan, Atomowe dziewczyny, tłum. Mariusz Gądek,
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz