środa, 25 czerwca 2014

"Atomowe dziewczyny" D. Kiernan



źródło zdjęcia
Było sobie miasteczko, gdzieś w Stanach Zjednoczonych, gdy świat wyniszczała II wojna światowa… Najpierw było małe, maleńkie. Tak małe, że na żadnej mapie nie można było go zobaczyć. Miasteczko-widmo, do którego wjeżdżały transporty, a nic nie wyjeżdżało. 

Miasteczko rosło. Przybywali do niego ludzie, których usta zamykano nakazem zachowania tajemnicy. I wciąż nie było go na mapie.
Ludzie wpadali w paranoję. Wszędzie były tablice ostrzegające przed szpiegami, przed wrogami, nakazujące ostrożność i milczenie na tematy zawodowe. Nikt spoza miasteczka nie mógł dowiedzieć się, że istnieje. Listy do rodziny i przyjaciół były cenzurowane, małżonkowie męczyli się, kontrolując swoje wypowiedzi. Ale zarobki pracowników były, jak na czasy wojenne, świetne. Zachęcały one wielu do przybycia w to dzikie miejsce i życia w tych nadwerężających psychikę warunkach.

Miasteczko nazywało się Oak Ridge.

Prawda o miasteczku „wybuchła” nagle. Jak projekt, który w nim był przeprowadzany. Projekt, którego nazwa brzmi znajomo dla wielu - „Manhattan”. Najbardziej morderczy pomysł XX wieku.

W czasie, gdy projekt objęty był „Top Secret”, tylko prezydent Roosevelt i garstka ludzi (naukowcy, wojskowi najwyższego szczebla) wiedzieli o tym, czego dotyczy. Pozostali tkwili w błogiej niewiedzy, pocieszając się jedynie faktem, że pracują dla szybszego zakończenia wojny. Każdy wykonywał swoją robotę najlepiej, jak potrafił, by przyczynić się do pokonania wrogów.

W Oak Ridge pracowało też wiele kobiet. Miały mniej lub bardziej odpowiedzialne stanowiska – w administracji, w laboratoriach,  przy obsłudze maszyn, przy sprzątaniu itp. Każda miała swoje wąsko zakreślone zadanie, o którym z nikim nie wolno było rozmawiać. Tajemnica wiązała im usta. 

Ale życie toczyło się dalej. Po pracy można było potańczyć, uprawiać sport, pójść do kina lub na zakupy. Ludzie zakładali rodziny, flirtowali, zaprzyjaźniali się. Wszystko to sprawiało wrażenie normalności. Nawet podziały rasowe, wbrew hasłom o równości, zostały zachowane. 

Czarni mieli gorsze warunki bytowania, małżonkowie byli rozdzielani, dzieci w ogóle nie mogły z nimi przyjechać, ich zarobki były mniejsze, nie mogli też pracować przy bardziej odpowiedzialnych zajęciach. 

Również kobiety były dyskryminowane. Dbano, by nie zarabiały tyle samo, co mężczyźni. Nawet na bardziej odpowiedzialnych stanowiskach, zarabiały mniej. Mimo wszystko jednak, były to lepsze zarobki niż w innych zakładach pracy. 

Życie w Oak Ridge było nietypowe. Nie dziwi więc, że zainteresowała się nim amerykańska dziennikarka, Denise Kiernan, która postanowiła opisać je z perspektywy kobiet tam pracujących.  Poświęciła kilka lat na rozmowy z byłymi pracownicami, spisując ich wspomnienia. Owocem jej pracy stała się książka, która ukazała codzienność mieszkańców Oak Ridge, ich nadzieje i starania, by jak najszybciej skończyć wojnę, by być użytecznymi dla ojczyzny i walczących na froncie bliskich, oraz historię powstawania bomby atomowej. 

Książka zmusza do refleksji, wzbudzając niechęć do tak niszczycielskich rozwiązań zbrojeniowych, jakim jest broń atomowa lub jądrowa. Stawia znak zapytania nad kwestią, czy wolno komukolwiek ją stosować w imię pokoju i ochrony własnego bezpieczeństwa.

Denise Kiernan, Atomowe dziewczyny, tłum. Mariusz Gądek, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz