Szara okładka z pomiętym i
wypłowiałym ze starości czarno-białym zdjęciem przedstawiającym wielodzietną
rodzinę w ubogich strojach. Jest to portret rodziny Janików zesłanych na
Syberię 10 lutego 1940. Fotografię wykonano w 1941. Jedna z nielicznych
zachowanych pamiątek z tamtego okresu.
Takich rodzin jak Janikowie było
wiele. Deportowano ich z Kresów Rzeczpospolitej głównie za polskie korzenie i
inteligenckie lub arystokratyczne pochodzenie. Im „groźniejszym” elementem ktoś
był dla władzy radzieckiej, tym jego życie na zesłaniu było cięższe.
Najtrudniejsze były oczywiście
łagry i więzienia. Tu praca była najcięższa i najniebezpieczniejsza, np. przy
wyrębie tajgi lub w kopalniach. Śmiertelność z wycieńczenia, chorób i głodu
pobijała rekordy, a możliwość wydostania się z niewoli znikoma.
Znamienne są słowa Rosjanina,
więźnia NKWD, które powiedział do Bronisława Tomczyka, polskiego zesłańca w
chwili, gdy dowiedział się on, że tworzone jest wojsko polskie (Armia gen.
Andersa (1941 r.))
„Tak, wy w drogę, rebiata [tu:
chłopcy]. Wy to szczęśliwi. Wam się już skończyło. Do domu, do żon. Jeszcze
parę dni, a wy znowu będziecie ludźmi.”
„Nic to – powiedziałem – dzisiaj
my, jutro wy.”
„O nie – druh- nie, my Ruscy, my
ich znamy. Kto raz popadł w ich ręce, to nieprędko wyjdzie. Do NKWD wrota są
szeroko otwarte, ale z NKWD to nawet mucha się nie wyślizgnie.” (s.432-433)
Tak, dla części Polaków nastała
wtedy szansa na wolność. Nie wszyscy z niej mogli skorzystać, głównie dotyczyło
to młodych mężczyzn, w mniejszym stopniu młodych kobiet. Reszta musiała nadal
walczyć o przetrwanie. A jeszcze bardziej po ucieczce Andersa do Iranu.
Oczywiście bolszewicy uznali to za zdradę umowy i zaostrzyli gnębienie pozostałych.
Należało się tego spodziewać. Cóż jednak biedni zesłańcy mogli poradzić na brak
dyplomatycznego taktu generała, pozostawiającego ich na pastwę losu? Nic.
Jedynie poczuć rozczarowanie i czekać na kolejną okazję „amnestii”.
I doczekali się. Dla jednych był to
rok 1945, dla innych 1946. Dla wielu wolność nigdy nie nastała, zostały po nich
zapomniane mogiły lub, jako obywatele, ZSRR zostali zmuszeni do pozostania na
obcym terenie.
Ci, których wspomnienia zawarto w książce,
wrócili. Z nadwyrężonym zdrowiem, mizernym „majątkiem” ograniczającym się
najczęściej do jednego małego tobołka i łachów na grzbiecie, ze zmarnowanymi
latami życia. Głodni i zastraszeni. Ale wrócili. I pamiętali… I pamiętają…
W książce wspominają:
- Henryk Giluk
- Stanisława Kaczmarczyk
- Halina Kopeć
- Antonina Korperttowa
- Antoni Ratyński
- Zbigniew Szczepański
- Bronisław Tomczyk
- TAK BYŁO… Sybiracy. Oblicza Syberii., t.13, Wydawnictwo Związek Sybiraków Oddział w Krakowie, Kraków 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz