Czasami nie
można uciec. Po prostu. Jest się przypartym do muru i widzi się wycelowane w
siebie lufy. Także te metaforyczne. Zwane naukowo penisami. Szczególnie, gdy
jest się dzieckiem lub nastolatką i nie wie się, że jednak można. Że istnieje
inna rzeczywistość, normalni, opiekuńczy rodzice, świat bez przemocy i gwałtu.
Halszka
Opfer długo nie wiedziała, że można żyć inaczej. Nie miała pojęcia, kto mógłby
jej pomóc, skoro własna matka miała centralnie gdzieś jej cierpienie, a ojciec
był jego przyczyną. Nie znalazła pomocy u dorosłych. Wręcz przeciwnie. Na ogół
wykorzystywali oni jej słabość, wyczuwali lęk i poczucie niskiej wartości. Korzystali
z jej milczenia, uznając je za przyzwalające.
Mężczyźni
pozwalali sobie na gwałty, kobiety na poniżanie. Tak, jakby na twarzy miała
wypisane: krzywdź mnie!
Halszka
stała się ofiarą. Jej psychika wynaturzyła się, pogrążyła w stanach lękowych i
fałszywych opiniach o sobie. Nikt zdrowy nie przyzna, że jest kimś nieczystym,
nie czuje odrazy do swojego ciała.
Jej
opowieść to pasmo nieszczęść, przemocy rodzinnej, wykorzystywania seksualnego,
obojętności. To historia bardzo smutna i przytłaczająca, obnażająca
małostkowość natury ludzkiej i zmuszająca do zadania jednego podstawowego
pytania: a gdzie była wtedy opieka socjalna?
Dla Halszki
ten czas minął bezpowrotnie. Niechętnie jednak trzeba przyznać, że są inne
dzieci o podobnych życiorysach. Tu i teraz. Im jeszcze można pomóc. Dlatego
czas, by normalni dorośli otworzyli szeroko oczy i zaczęli zauważać. Zanim
będzie za późno.
- Halszka Opfer, Kato-tata. Nie-pamiętnik, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz