poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Etiopia. Ale czat!" M. Wojciechowska

subiektywna ocena książki: 5/6


źródło obrazka


Kiedy zobaczyłam w tytule „czat”, pomyślałam sobie: „O co chodzi? Podróż z komputerem w tle?”

Ale okazało się, że moje skojarzenie nie wzięło pod uwagę innego znaczenia tego słowa. „Czat” to popularna w Etiopii roślina o właściwościach narkotycznych, żuta w celach usunięcia zmęczenia i zwiększenia koncentracji - coś jak amfetamina. Paskudna w smaku, jak stwierdziła Martyna, i wywołująca zielonkawe zabarwienie zębów u stałych jej przeżuwaczy. Oczywiście nadużywanie jej może powodować również poważniejsze skutki uboczne, jak np. uszkodzenie narządów wewnętrznych. Jest to jednak jeden z głównych towarów eksportowych Etopii, więc nikt tam specjalnie nie zważa na owe skutki. Bieda rządzi się swoimi prawami. A ta panuje tam niepodzielnie, wzmacniając swoje wpływy w latach suszy. Głód wtedy zbiera tam większe żniwo niż zwykle.

Pomimo tego, że Etiopczycy są niezamożni, mają w sobie wiele dumy. Uważają, że ich władcy wywodzili się od królowej Saby i króla Salomona. Ich syn, Menelik, był bowiem pierwszym władcą tego państwa. Zaś stąd już o krok od chrześcijaństwa, a to panuje w Etiopii praktycznie niepodzielnie i niezmiennie od IV wieku. Niezmiennie, gdyż Etiopczycy niewiele zmienili w sposobie kultu od tamtego czasu. Zapewne dlatego ich odłam nazywa się go Etiopskim Kościołem Ortodoksyjnym. Wystarczy wspomnieć o liczbie dni postu w roku (ponad dwieście), by zrozumieć różnice.

W Etiopii jest również wiele zabytkowych kościołów. Szczególnie ciekawe są te z Lalibeli, wykute w skałach, odwiedzane nie tylko przez turystów, ale także pielgrzymów. Msze, które tam się odbywają, zaczynają się o północy i trwają do wschodu słońca i są przeprowadzane w klasycznym języku abisyńskim (gyyz). Monotonne dźwięki bębnów pomagają wprowadzić się wiernym prawie w stan transu.

A poza tym? Kolebka ludzkości (sławna Lucy), dzikie plemiona z Doliny Omo, biurokracja, typowe afrykańskie „szanowanie” czasu, brak dróg, zakaz fotografowania wielu rzeczy, w tym biegaczy – amatorów, żeby niby nie wykraść im sekretu zwycięstw w maratonach i oczywiście nachalni żebracy. Bo biały to taki bankomat bez dna, który ma dawać, dawać, dawać… Skoro stać go na podróże…

I jeszcze ciekawostka – Etiopia nigdy nie została skolonizowana.

  • Martyna Wojciechowska, Etiopia. Ale czat!, Wydawnictwo G+J RBA Sp.z o.o.& Co. Spółka Komandytowa, Warszawa 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz