wtorek, 18 października 2016

"Kwiaty na poddaszu" - V.C. Andrews




Do sięgnięcia po tę książkę skłoniły mnie opinie innych czytelników. Skusiłam się  więc. I… czytając, miałam mieszane uczucia. Okazało się bowiem, że pomysł dobry, ale… jakoś tak stereotypowo poprowadzony. Bo niby dlaczego wszyscy tacy wyjątkowo piękni i utalentowani, tacy osiągający sukcesy i wzbudzający miłość? Trochę ta wizja przesłodzona, jak dla mnie, nawet jeżeli miał to być zabieg, mający przygotować nas na mocniejszy odbiór zmiany obrazu rzeczywistości postaci po kluczowym dla akcji zdarzeniu.

Autorka opowiada historię rodziny wyrosłej z kazirodczego związku wuja z bratanicą, którego owocem jest czwórka dzieci. Wszyscy oczywiście są szczęśliwi, kochający się, urodziwi i wyjątkowi. Taka bajka dla dorosłych. I w tę sielankę wkracza śmierć. W wypadku ginie ojciec rodziny. Od tego momentu zaczynają się kłopoty. Finansowe oczywiście. Wdowa nie potrafi sobie z nimi poradzić. Zwraca się zatem do swoich niezwykle bogatych rodziców o pomoc. Otrzymuje ją, lecz pod ciężkimi warunkami.  „Odsetki” za nią zapłacą jej dzieci, których kilka lat upłynie w izolacji od świata. Jednak, czy można było inaczej potraktować to „grzeszne nasienie”? Dziadkowie nie mają co do tego wątpliwości. Kara za grzechy musi być. Tak każe religia, a oni są jej fanatycznymi wyznawcami. Biblia przed miłosierdziem. 

Książka nierówna. Obok świetnych, oryginalnych pomysłów, oklepane. Ale i tak dobrze ją oceniłam, gdyż na pewno, dzięki głównemu wątkowi poruszającemu każdą wrażliwą osobę, ją zapamiętam.


Kwiaty na poddaszu, Virginia Cleo Andrews, tłum. Bożena Wiercińska, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz