Nigdy nie miałam złudzeń, że Polska
jest krajem o nieskazitelnej historii. Miałam bowiem nauczycieli, którzy nie
postawili sobie za cel przekazywania mitów i bajeczek „ku pokrzepieniu serc”,
za to rzetelnie przekazywali wiedzę. Jednak to rzetelne podejście do przekazu
informacji spowodowało także to, że nie umniejszam swojego kraju wobec innych
państw i narodów, bo oni też święci ani wyjątkowi nie byli i nie są. Pukam się
zatem w czoło, gdy słyszę bzdety o jakichś ludach wybranych, nadludziach i
obrońcach wiary – to zwykła przykrywka dla rasizmu, nietolerancji i pazerności.
Szkoda tylko, że są one tak rozplenione
jak chwasty na polu i jak one równie trudne do usunięcia.
O takich negatywnych stronach
władzy, tym razem królów polskich, pisze Andrzej Zieliński w swojej książce Skandaliści w koronach. Jest to pozycja
pełna ciekawych, zwykle przemilczanych informacji o naszych władcach. Chociaż
nie tylko. Bo pośrednio jawi się tu także niezbyt pozytywny obraz polskich
możnowładców, szlachty i kościoła
katolickiego, kupczących Polską i działających tylko w swoim prywatnym
interesie. Jako przykład dbania kleru o
swoje przywileje (tak, tak, już wtedy działali bardzo sprawnie) było
spowodowanie usunięcia z pocztu polskich królów Bolesława II, zwanego dzisiaj
Zapomnianym, syna Mieszka II, panującego po nim w Polsce, ale pragnącego
powrotu dominacji pogaństwa. Jak wiemy z historii kościół potrafi skutecznie
zwalczać swoich przeciwników, dlatego i Bolesław nie zagrzał zbyt długo miejsca
ani na tronie, ani na tym naszym padole łez. A to tylko jeden z przykładów.
Nasi władcy byli tylko ludźmi, nic
nowego. Mordowali się nawzajem dla władzy i wpływów, oszukiwali, cudzołożyli,
zarażali się chorobami wenerycznymi (tak wygasła m.in. dynastia Jagiellonów,
której ostatni przedstawiciel również nie potrafił odebrać władzy główce w
spodniach), sprowadzali na pomoc obcych, a w końcu kupczyli ziemią państwową –
najbardziej hojny okazał się Stanisław Leszczyński, o, zgrozo, wybierany na
króla polskiego aż dwukrotnie). O mniejszych ich przewinieniach nawet nie warto
wspominać.
Skandaliści
w koronach ściągają zasłonę z oczu naiwnym, pokazują „ciemną stronę mocy”
i obalają mit, jakoby monarchia była najdoskonalszym ustrojem.
Warto się z tą pozycją zapoznać,
żeby nie tkwić w błogiej nieświadomości i niewiedzy. I po raz kolejny powtórzę:
historia magistra vitae est, więc
uczmy się, więc uczcie się. Także samodzielnego myślenia.
- Andrzej Zieliński, Skandaliści w koronach. Łotry, rozpustnicy i głupcy na polskim tronie, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz