poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Marylin. Ostatnie seanse" M. Schneider

subiektywna ocena książki: 4/6


źródło obrazka

To zabiła się ta Marylin sama czy ktoś jej pomógł? Zagadka od wielu lat pozostaje nierozwiązana. Powstają setki publikacji na ten temat, ujawniane są wciąż nowe fakty, nagrania i dokumenty, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawda leży, póki co, na cmentarzu Westwood Memorial Park w Los Angeles, w grobie sławnej aktorki. Być może nigdy nie „zdradzi” nam ona tej tajemnicy.

Ale Marylin Monroe była nie tylko gwiazdą, lecz i człowiekiem. Kobietą z licznymi problemami psychicznymi (od depresji po schizofrenię), przez lata biorącą udział w seansach terapeutycznych. Nadużywającą leków i alkoholu. Seksoholiczką bez przerwy szukającą prawdziwej miłości i ciepła rodzinnego, którego nie zaznała w dzieciństwie. Kobietą inteligentną, chociaż zakompleksioną. Ciągle uzupełniała braki wykształcenia z młodości. Dużo czytała, interesowała się różnymi rzeczami. Pisała poezję.

Książka Schneidera skupia się głównie na aspekcie psychoanalizy w życiu MM. Cała historia krąży wokół tego tematu. Pojawiają się nazwiska Freud (zarówno Zygmunta, jak i jego córki Anny, u której Marylin przez pewien czas się leczyła), Marianne Kris czy Ralph Greenson (ostatni terapeuta MM). 

W ówczesnym Hollywood moda na psychoanalizę była żywa i prawie wszyscy korzystali z porad terapeutów. Nie zawsze skutecznych, jak można zauważyć obserwując życie różnych gwiazd, MM również.

Szczególnie ciekawe zagmatwane relacje z ostatnim terapeutą MM Greensonem, który nie przeprowadzał klasycznej psychoanalizy, a starał się zastąpić aktorce ojca. Próbował też stworzyć jej coś w rodzaju rodziny zastępczej, zapoznając ją ze swoją żoną i dziećmi. Były to trudne relacje ze względu na dużą zaborczość MM, potrafiącą dzwonić do swoich przyjaciół w środku nocy, gdyż np. czuła się samotna.



Krótko mówiąc, nie było łatwo z Marylin. Nikomu. Nawet jej samej.

  • Michel Schneider, Marylin. Ostatnie seanse, tłum. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz