poniedziałek, 31 października 2016

"Carol", P. Highsmith




Kiedy mężczyzna spotyka kobietę… Wróć. To nie ta bajka. Zatem od początku. Kiedy kobieta spotyka kobietę. W malowniczym… Jakim malowniczym? Zupełnie zwyczajnym. Domu towarowym. Pięknego letniego… Guzik prawda. Zupełnie zimnego i wietrznego dnia tuż przed świętami Bożego Narodzenia… I co? I co? Nie przerywaj. Kiedy kobieta spotyka kobietę… sprzedaje jej kuferek. I tyle? A gdzie romantyzm? Romantyzm? W pierwszym spojrzeniu jednej z nich. Taki zupełnie piorunujący i otumaniający. Jak wzrok węża dla jego ofiary. A więc jednak grzech? Jaki grzech? Początek znajomości, która w pewnym momencie zaczyna zmieniać temperaturę na wyższą. To jednak grzech. Jaki grzech? Przecież miłość nie jest grzechem, co ty opowiadasz. Ale wtedy… No dobrze, masz rację, wtedy to było wielkie obyczajowe „halo”. Tak duże, że nawet Autorka historii musiała się schować pod pseudonimem i to w innym wydawnictwie niż swoje. Takie czasy wtedy były. Że „poprawnym politycznie” grzech był ciągle na myśli. Szczególnie, gdy można go było wytknąć innym. A te kobiety? Otóż to…

Kiedy młoda sprzedawczyni, Therese Belivet dostrzega, jeszcze wówczas nieznajomą, Carol Aird, przeżywa szok. Nie może oderwać od niej wzroku, pragnie jej obecności, kontaktu z nią. Te uczucia są dla niej nowe i niepokojące. Nie wie, co się z nią dzieje, ale mimo wszystko, brnie w tę nowość całą sobą. Co więcej, nie porzuca tych uczuć. Zaczyna działać. Ma cel, do którego stopniowo dąży. Nie może w tym dążeniu stanąć jej na drodze niekochany przez nią narzeczony, konwenanse społeczne, niepewność efektu. Próbuje i… jak przystało na klasyczny romans, wszystko kończy się dobrze. Dwie połówki jabłka znajdują się na właściwym miejscu, chociaż koszty dla jednej z nich są znacznie większe. Haracz dla społeczeństwa musiał być jednak opłacony. Jak to zwykle bywało z zakazanymi związkami. 


  • Carol, Patricia Highsmith, tłum. Krzysztof Obłucki, wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa, 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz