Jak pokazuje historia, nie tylko Platon marzył o idealnych obywatelach i państwie. Wiele takich idei pozostało w sferze teorii, niektóre jednak próbowano wdrożyć. Z różnym skutkiem. Okazywało się bowiem, że człowiek nie do końca da się „zglobalizować” kulturowo w ciągu jednego pokolenia.
Także Norwegia pokusiła się o próbę „ucywilizowania dzikiego”, czyli w przypadku, o którym wspomnę, niedojrzałego lub patologicznego rodzica. I wszystko byłoby dobrze, gdyby zamysł został do końca dopracowany.
Okazuje się bowiem, że system ochrony praw dziecka czasami szwankuje. A właściwie, nawet trochę częściej niż czasem, gdyż działania tamtejszych służb (Barnevernetu i fylkesnemndy) budzą protesty. Chociaż najczęściej obcokrajowców, którym odebrano dzieci i przekazano do norweskich rodzin zastępczych. Problemem okazał się czas rozdzielenia z dzieckiem/dziećmi. Rozstania trwały niejednokrotnie wystarczająco długo, by zapominały one swój ojczysty język i traciły więź z rodzicami biologicznymi. Pojawiały się także problemy natury religijnej i obyczajowej.
Maciej Czarnecki postanowił bliżej zapoznać się z problemem. Przeprowadził szereg rozmów z przedstawicielami dwóch stron „barykady”, sprawdził statystyki, zapoznał się z różnymi dokumentami. I napisał ciekawy reportaż, który odsłonił nam chociaż trochę zasady działania służb socjalnych w Norwegii.
Niewątpliwie temat powróci jeszcze do mediów, gdyż Norwegowie zapowiadają reformy związane z ich systemem opieki. A zainteresowani tym faktem są także imigranci. Ci z Polski też.
- Maciej Czarnecki, Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz