środa, 26 września 2012

"Klub Dantego", M. Pearl



Piekło Dantego to niewątpliwie wizja „psychola”. Wymyślne tortury wymierzane za czasami najzwyklejsze przewinienia, które w mniemaniu „sędziego” urosły do rangi grzechów wieczystych. Horror w wydaniu czternastowiecznym. Nie zdziwiło mnie zatem wykorzystanie jego pomysłów przez Matthew Pearla w Klubie Dantego. Wizje płynące z Boskiej komedii mogłyby posłużyć za inspiracje dla niejednego seryjnego mordercy.

Akcja Klubu Dantego toczy się w Bostonie, w 1865 roku. Jest to niespokojny czas, tuż po zakończeniu wojny domowej, w którym przemoc wciąż jeszcze wisi w powietrzu. Dlatego wyjątkowo okrutne morderstwa wpisują się tutaj idealnie. 

Nie są to zwyczajne zabójstwa. Wymyślny sposób ich dokonania sugeruje działanie psychopaty. Policja błądzi bezradnie, szukając po omacku motywu i jakiejkolwiek wskazówki, która naprowadziłaby na trop zabójcy. 

Podczas gdy policja kręci się w kółko, grupka intelektualistów, znawców twórczości Dantego, skupionych w klubie jego imienia, dokonuje przerażającego odkrycia powiązań mordów z dziełem poety. Czując potrzebę wyjaśnienia sprawy, a jednocześnie starając się chronić swoje przedsięwzięcie, którym jest tłumaczenie Boskiej komedii na amerykański, zaczynają śledztwo na własną rękę. Zależy im na dyskrecji, gdyż przeciw wydaniu tłumaczenia tego dzieła zawiązano lobby zwolenników literackiego konserwatyzmu, hołdującemu dominacji starożytnej greki i łaciny oraz nacjonalistycznym zapędom w kulturze, starające się ze wszystkich sił przeciwstawić się temu przedsięwzięciu.

Czwórka przyjaciół, poeci: Henry Wadsford Longfellow, James Russell Lowell, doktor Oliver Wendell Holmes i wydawca: James T. Fields, główni zainteresowani wydaniem tłumaczenia, zaczynają prowadzić śledztwo. Piąty z członków klubu, historyk George Washington Greene, z racji swojego podeszłego wieku i złej kondycji zdrowotnej, nie zostaje przez przyjaciół wtajemniczony w ich poczynania. Okazuje się jednak, że los potrafi być jednak złośliwy i Greene, jako jedno z rozwiązań zagadki, zostaje wplątany w szybki nurt akcji.

Książka Pearla z początku „ciągnie się jak makaron”, by potem nabrać tempa właściwego kryminałom. 

Również dla miłośników historii coś się znajdzie, bo autor całe tło akcji odmalował zgodnie z realiami epoki, przez co można poczuć się jak w dziewiętnastowiecznym Bostonie. Nawet postacie fikcyjne, jak czarnoskóry policjant, Nicholas Rey, zostały stworzone w oparciu o przekazy historyczne.

Jednak Klub Dantego w żadnym razie nie może zostać uznany za książkę obyczajową, to kryminał i tylko kryminał, i dobrze…:)

  • Matthew Pearl, Klub Dantego, tłum. Andrzej Wojtasik, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz