Piekło
Dantego to niewątpliwie wizja „psychola”. Wymyślne tortury wymierzane za czasami
najzwyklejsze przewinienia, które w mniemaniu „sędziego” urosły do rangi
grzechów wieczystych. Horror w wydaniu czternastowiecznym. Nie zdziwiło mnie
zatem wykorzystanie jego pomysłów przez Matthew Pearla w Klubie Dantego.
Wizje płynące z Boskiej
komedii mogłyby posłużyć za inspiracje dla niejednego seryjnego mordercy.
Akcja Klubu Dantego toczy
się w Bostonie, w 1865 roku. Jest to niespokojny czas, tuż po zakończeniu wojny
domowej, w którym przemoc wciąż jeszcze wisi w powietrzu. Dlatego wyjątkowo
okrutne morderstwa wpisują się tutaj idealnie.
Nie są to
zwyczajne zabójstwa. Wymyślny sposób ich dokonania sugeruje działanie
psychopaty. Policja błądzi bezradnie, szukając po omacku motywu i jakiejkolwiek
wskazówki, która naprowadziłaby na trop zabójcy.
Podczas gdy
policja kręci się w kółko, grupka intelektualistów, znawców twórczości Dantego,
skupionych w klubie jego imienia, dokonuje przerażającego odkrycia powiązań
mordów z dziełem poety. Czując potrzebę wyjaśnienia sprawy, a jednocześnie
starając się chronić swoje przedsięwzięcie, którym jest tłumaczenie Boskiej komedii
na amerykański, zaczynają śledztwo na własną rękę. Zależy im na dyskrecji, gdyż
przeciw wydaniu tłumaczenia tego dzieła zawiązano lobby zwolenników
literackiego konserwatyzmu, hołdującemu dominacji starożytnej greki i łaciny
oraz nacjonalistycznym zapędom w kulturze, starające się ze wszystkich sił
przeciwstawić się temu przedsięwzięciu.
Czwórka
przyjaciół, poeci: Henry Wadsford Longfellow, James Russell Lowell, doktor
Oliver Wendell Holmes i wydawca: James T. Fields, główni zainteresowani wydaniem
tłumaczenia, zaczynają prowadzić śledztwo. Piąty z członków klubu, historyk
George Washington Greene, z racji swojego podeszłego wieku i złej kondycji zdrowotnej, nie
zostaje przez przyjaciół wtajemniczony w ich poczynania. Okazuje się jednak, że
los potrafi być jednak złośliwy i Greene, jako jedno z rozwiązań zagadki,
zostaje wplątany w szybki nurt akcji.
Książka
Pearla z początku „ciągnie się jak makaron”, by potem nabrać tempa właściwego
kryminałom.
Również dla miłośników historii coś się znajdzie, bo autor całe tło akcji odmalował zgodnie z realiami epoki, przez co można poczuć się jak w dziewiętnastowiecznym Bostonie. Nawet postacie fikcyjne, jak czarnoskóry policjant, Nicholas Rey, zostały stworzone w oparciu o przekazy historyczne.
Również dla miłośników historii coś się znajdzie, bo autor całe tło akcji odmalował zgodnie z realiami epoki, przez co można poczuć się jak w dziewiętnastowiecznym Bostonie. Nawet postacie fikcyjne, jak czarnoskóry policjant, Nicholas Rey, zostały stworzone w oparciu o przekazy historyczne.
Jednak Klub Dantego w
żadnym razie nie może zostać uznany za książkę obyczajową, to kryminał i tylko
kryminał, i dobrze…:)
- Matthew Pearl, Klub Dantego, tłum. Andrzej Wojtasik, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz