Myślałam,
że będzie o romansach pana Nakano. Pochopnie uznałam go za japońskiego
Casanovę. Dałam się zwieść swojemu stereotypowemu myśleniu. I chociaż książkę
pożyczyłam z pobudek czysto praktycznych, związanych z półkowymi
przeciążeniami, nie żałuję. Bo lubię takie kameralne klimaty, skupienie na
szczegółach i opowieści o zwyczajnych rzeczach i ludziach. Historie z gatunku:
świat zatrzymał się na chwilę, żeby odetchnąć.
Hiromi
Kawakami pisze nieśpiesznie, snuje gawędę wokół ludzi i przedmiotów, stawiając
w centrum miejsce, jakim jest sklepik ze starociami pana Nakano. To tutaj
splatają się ich losy, nawiązują znajomości o różnym natężeniu, powstają plany
i rodzą się marzenia.
Pan Nakano
jest niekwestionowanym władcą tego minimalnego królestwa, a pomagają mu nim
zarządzać jego pracownicy Hitomi Suganuma i Takeo Kiryū oraz jego siostra pani
Masayo.
Do sklepiku
przychodzą różni klienci. Niektórzy są dziwni, inni całkiem zwyczajni. Czasami
kupują, czasami tylko oglądają. Zdarzają się i tacy, którzy chcą coś sprzedać.
I tak interes się kręci.
Podobnie
jak pełen rzeczy spis treści. Jest w nim miejsce na koperty prostokątne numer
dwa, przycisk, nóż do papieru, sukienkę, miseczkę, maszynę do szycia, a nawet worek
treningowy. I każdy może wybrać coś dla siebie. Całkiem tanio i z filiżanką
zielonej herbaty na zachętę.
A kobiety? Właściwie
liczą się tylko trzy. Siostra pana Nakano, jego kochanka i jego pracownica.
Tylko one mają określoną tożsamość. Pozostałe rozmywają się, giną we mgle braku
zainteresowania, znika w niej również jego żona, ale nie ma się czemu dziwić,
przecież nigdy nie zajrzała do sklepiku, a żeby zaistnieć, powinna.
- Hiromi Kawakami, Pan Nakano i kobiety, tłum. Anna Zalewska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz