Ballada o kapciach. Ale ta
ballada taką bardziej gawędą, bardziej wspomnieniem się jawi. Krokiem w
historię. Trochę własną, trochę przodków, a trochę wspólną. Ale na pewno
ciekawą. Jak każda opowieść o życiu.
Jest w tej
opowieści Aleksandra Kaczorowskiego miejsce dla dziadków i rodziców, dla wujów
i ciotek, dla miejsc bliskich jego sercu. Szukamy więc razem z nim jego
korzeni. Błąkamy się po pamięci jego i jego najbliższych. Krążymy po ziemi
mazowieckiej, docierając do Sochaczewa, Żyrardowa, Grodziska Mazowieckiego i
kilku innych miejscowości, mając za przewodnika rzetelnie przygotowanego do tej
roli autora. Bo odwołuje się on do tekstów m.in. Pawła Hulki-Laskowkiego, Stanisława
Rembeka, Izaaka Babla. Wrzuca on w swoje eseje również odrobinę reportażu. I rozmawia,
rozmawia, rozmawia, ciągnąc za języki nie tylko najbliższych.
I tak
dowiadujemy się np., że przedwojenny Żyrardów miał swoją aferę finansową, że
Sochaczew mógłby zostać nazwany miastem „frontu”, gdyż tyle razy ścierały się
tu i w jego okolicy różne armie, że w Grodzisku żył Franciszek Kłos, bandyta i
kolaborant, którego losy zostały nie tylko opisane, ale i sfilmowane.
Kaczorowski
sypie wiedzą i anegdotami, porusza różne tematy całkiem subiektywnie, czasami ostro,
bardzo emocjonalnie, nie kryjąc swoich sympatii i antypatii. Dlatego nie jest
bezbarwny i dlatego czyta się go z zainteresowaniem.
- Aleksander Kaczorowski, Ballada o kapciach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz