Poe
nie miał szumnego pogrzebu. Nie szły go żegnać rzesze fanów i miłośników jego
literatury. Odchodził prawie w samotności, żegnany jedynie przez trzech
żałobników. I tę właśnie skromną ceremonię przypadkowo zauważa Quentin Clark,
prawnik z Bostonu. Z niewiadomych powodów wzbudza ona jego zainteresowanie.
Pragnie dowiedzieć się kim był ów osamotniony zmarły. Trop naprowadza go na
jego ulubionego pisarza Edgara Allana Poego. I tu zaczyna się prawdziwe
śledztwo.
Z
jakich powodów zginął Poe, czy rzeczywiście był pijany, dlaczego był ubrany w
niepasujące ubrania, po co była mu potrzebna laska masajka i co robił w
Bostonie?
Na
te wszystkie pytania szuka odpowiedzi nasz bostończyk, włączając do pomocy
pierwowzór postaci detektywa Dupin z powieści Poego (chociaż i w tym przypadku
nie ma jasności co do tożsamości).
Clark
jednak nie poddaje się. A rozwiązanie (rozwiązania) zagadki mogą naprawdę
zaskoczyć.
Książka
napisana zupełnie innym stylem niż „Klub Dantego”. O wiele mniej trzymająca w
napięciu, fabuła raczej snuje się jak Tamiza, plącze jak londyńczyk we mgle.
Trzeba ją pochłaniać z „angielską flegmą”, na „gorące głowy” nie ma tu miejsca.
Matthew
Pearl, Cień Poego,
tłum. Paweł Łopatka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006
Nigdy nie udało mi się przeczytać do końca żadnej książki Poego.
OdpowiedzUsuńOpowiadania ma fajne.
Usuń